niedziela, 9 grudnia 2012

Artykuły: Retro-spekcja

Na blogu naszego czasopisma http://cosnaprogu.blogspot.com/ możecie już przeczytać relację (a nawet fotorelację;) z premiery powieści "W otchłani Imatry". Podczas spotkania rozmawialiśmy między innymi o "Zbrodni i karze", mrocznym Petersburgu oraz o fenomenie powieści retro.

No właśnie, jak to jest z tymi rosyjskimi kryminałami? Skąd się właściwie wzięły? Aby przybliżyć Wam historię tego gatunku, proponuję lekturę artykułu, który pojawił się w drugim numerze czasopisma "Coś na progu" :)


"Na początku była zbrodnia..."

Gdzieś pomiędzy nieustajacymi napadami epilepsji, umilając sobie grą w ruletkę przerwy w kolejnych oświadczynach, Fiodor Dostojewski zdołał jakoś napisać Zbrodnię i karę. Kto by przypuszczał, że po latach powieść ta zostanie uznana za jeden z pierwszych kryminałów psychologicznych, a sam autor - za prekursora gatunku, który dwa stulecia później zawładnie rosyjskim rynkiem wydawniczym...

To właśnie tam, w mrocznych zaułkach Petersburga narodziła się moda na zbrodnię, a co za tym idzie — na jej literacką kreację. Trzeba zaznaczyć, że kryminał, choć nie najmłodszy, nie schodzi dziś z rosyjskich list bestsellerów i potrafi przyciągnąć nie tylko czytelników, ale i samych autorów. Na czym polega fenomen tego gatunku? Miłośnicy Akunina czy Buszkowa na pewno zgodnie stwierdzą, że tajemnica tkwi w stylizacji.

A zatem, czym jest ów osławiony rosyjski kryminał retro? Utarło się określać tym mianem powieści, których akcja rozgrywa się na terytorium carskiej Rosji, a wszelkie wydarzenia nie przekraczają rewolucji październikowej. Co ciekawe, utwory stylizowane na retro nie są wynalazkiem czysto rosyjskim, a podobnie jak głębokie dekolty, jeansy czy muzyka pop – pomysł przypłynął do Słowian z Zachodu.

W Europie moda na „starocie” rozpoczęła się jeszcze w latach 40. XX wieku. Każdy z nas pamięta przynajmniej jedną książkę, w której obdarzony nieprzeciętnym intelektem detektyw rozwiązuje starożytne, średniowieczne czy też wiktoriańskie zagadki kryminalne. Wystarczy wspomnieć zażywnych mnichów z Imienia róży Umberto Eco lub uśmiechnąć się do zakurzonych powieści sir Arthura Conan Doyle'a.

Jednak, chociaż wpływy zagranicznych autorów pozostawiły widoczny ślad na późniejszych przygodach Erasta Fandorina czy Rodiona Wanzarowa, rosyjski kryminał retro posiada jedną niezaprzeczalną zaletę – jest głęboko osadzony w kulturze. Niemal w każdej powieści tego gatunku między wierszami ukryta jest druga, o wiele głębsza i nakierowana na współczesną problematykę historia. A słynny płaszcz historyczny znajduje swoje ujście nie tylko w opisywanych wydarzeniach i dialogach bohaterów, ale i w komentarzach samego narratora, który niekiedy z nostalgią, innym razem z nieukrywaną ironią wspomina „stare dobre czasy”.

Do szeroko pojętego retro zaliczają się nie tylko kryminały historyczne autorstwa współczesnych pisarzy, ale również powieści i opowiadania kryminalne, powstałe w dziewiętnastym i na początku dwudziestego wieku. Wspomniany Dostojewski to zaledwie kropla w morzu zapomnianych nazwisk, które dziś przewijają się jedynie przez opasłe tomy historii literatury lub ożywają na chwilę w habilitacjach słowiańskich badaczy.

Na długo przed rozterkami Raskolnikowa powstawały opowieści o czołowych ówczesnych szajkach i znanych kryminalistach. Swoje pięć minut przeżywała też zapożyczona z Hiszpanii powieść łotrzykowska i inspirowane nią utwory. Przykładem mogą być chociażby przygody Wańki Kaina, humorystyczne szkice autorstwa Matwieja Komarowa. Powieść tę uważa się również za jeden z pierwowzorów rodzimego kryminału. Pisarz ukazuje w niej losy moskiewskiego złodzieja i rozbójnika, który dzięki swojemu sprytowi i znajomości przestępczego półświatka zyskuje przychylność władz i, jako detektyw Iwan Osipow, sam zaczyna ścigać złoczyńców.

O życiu kryminalnym Moskwy i Petersburga snuto najrozmaitsze opowieści. Często przybierały one formę opowiadań o postępowaniach sądowych, a niejednokrotnie twórcy korzystali z autentycznych dokumentów i zapisów z ówczesnych rozpraw. Pojawiały się nawet wątki polskie, jak w Sprawie korneta Jełagina Iwana Bunina. W historii o śmierci polskiej aktorki, Marii Wisnowskiej, zamordowanej przez oficera gwardii carskiej, wykorzystane zostały akta procesu, przeprowadzonego w Petersburgu pod koniec XVIII wieku.

Oczywiście te pierwsze utwory były bardzo surowe i ukazywały rosyjską rzeczywistość w nieco okrojonych, beznadziejnych barwach. Prezentowane wydarzenia stanowiły zazwyczaj tylko tło dla właściwych rozważań. Pisarze poruszali w swoich dziełach problemy natury filozoficznej i etycznej, a misją literatury było przede wszystkim wywieranie wpływu na odbiorcę, a nie zarabianie na samą siebie. Taśmowa produkcja i klonowanie pomysłów zza granicy – to już domena współczesności.

Dziś, spacerując po Nowym Arbacie, jednej z najsłynniejszych moskiewskich ulic, nie sposób nie zauważyć monumentalnego pawilonu z równie pokaźnym zielonym szyldem – „Dom książki”. Przemierzając dziesiątki alejek tego przybytku, można się poczuć jak „zagubiony w czasie i przestrzeni” bohater Horroru w Arkham. Jednak zaprawieni w poszukiwaniach czytelnicy doskonale wiedzą, że cel ich literackiej podróży znajduje się w opatrzonym magnetyzującą nazwą detektiv, dziale numer 6. Tam właśnie, wśród rzędów półek ukrywa się cała plejada znanych nazwisk – gigantyczne kryminale królestwo, prawdziwa historyczna „retro-spekcja”.

Choć nikt nie powie tego wprost, między kolorowymi okładkami rządy sprawuje literacki mezalians – wyniesiony na piedestał car Akunin i importowana z Polski cudzoziemka, Joanna Chmielewska. Pozostali pisarze, mniej lub bardziej świadomie, oddają swoisty hołd ich twórczości. Warto też zwrócić uwagę na ciekawą tendencję. Wśród męskiej części pisarzy dominuje wzorowana na zachodnich mistrzach gatunku chęć stworzenia cyklu o słynnym detektywie. Aż dziw, że lubujący się w podróżach Erast Fandorin nigdy nie spotkał na swojej drodze genialnego żandarma Aleksieja Bestużewa. A przecież ten ostatni, bohater powieści Aleksandra Buszkowa, rozpracował szereg intryg w dzisiejszym Krasnojarsku, a nawet powstrzymał zamach na cesarza Austro-Węgier, Franciszka Józefa. A już na pewno któryś z nich powinien słyszeć o obrotnym studencie prawa Władimirze Uljanowie, który w wolnych chwilach ścigał przestępców w zapomnianych wioskach guberni samarskiej. Co ciekawe, nazwisko autora cyklu o pomysłowym Wołodii – Witalij Danilin, to pseudonim, pod którym ukrywają się dwaj twórcy, Witalij Babienko i Daniel Kluger. Widocznie moda na pisarskie alter ego stanowi dość charakterystyczną manierę wśród rosyjskich literatów.

Za niezaprzeczalny fenomen na wschodnim rynku wydawniczym należałoby natomiast uznać kryminały dla kobiet. Jest to w tej chwili zdecydowanie najbardziej płodna i poczytna nisza. Pretendujące do roli rosyjskiej Agathy Christie pisarki prześcigają się w kuriozalnych pomysłach, jak by tu przyciągnąć czytelnika. Czasem wystarczy chwytliwy tytuł i przepełniony ironią język, innym razem warto zadbać o bogaty image, jak w przypadku Darii Doncowej, która na oficjalnej stronie internetowej rozwodzi się nad zaletami swoich ukochanych mopsów.

W oceanie rosyjskich konceptów niekiedy trudno wyłowić prawdziwą perłę. Wielu autorów kryminałów powiela, rozszerza lub na siłę udoskonala znane motywy. Natomiast za ogromną zaletę powieści retro na pewno trzeba uznać głębokie zakorzenienie w rodzimych realiach. Rosja Carska ma w sobie pewną monumentalną magię, urok, któremu pisarze nie mogą się oprzeć.

Przepełniony ideami Dostojewski zapoczątkował niekończącą się, wieloletnią tradycję, by po latach samemu znaleźć się na kartach powieści południowoafrykańskiego autora, laureata Nagrody Nobla, Johna Maxwella Coetzee. Mistrz z Petersburga na wieki zapisał się w pamięci Rosjan czy to pod postacią szalonego Raskolnikowa, czy dzięki wszystkim późniejszym powieściom, nawiązującym do mrocznych, dziewiętnastowiecznych zaułków ówczesnej stolicy.
Agnieszka Papaj

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz